No ale, tym razem nie jest tak źle. Porównując wszystkie moje pomysły na to jak zrzucić zbędne kilogramy (a tych było naprawdę niestety wiele) muszę przyznać, że obecna kombinacja wydaje się najlepsza. W 8 tygodni schudłam 8 kg przy naprawdę dobrym samopoczuciu (i paru przerwach pt. "jadę na wakacje, więc mam w .... diete i będę JEŚĆ JEŚĆ JEŚĆ), dlatego myślę, że warto napisać o niej trochę więcej.
Jest kilka zasad, którymi staram się kierować:
- Ok 1200-1300kcal dziennie. Mniej nie wolno (i tutaj słowa Pani Dietetyk), bo podobno wyniszcza organizm. Ja się nie kłócę, bo chudnę i czuję się dobrze. Tylko tutaj ważne- nie wpadać w paranoje! Dużo prościej jest kontrolować wartość energetyczną poszczególnych posiłków "mniej więcej" niż siedzieć z kalkulatorem i planować cały dzień. Poza tym, mając doświadczenia po Dukanie, wiem, że dość łatwo można wpaść w przesadę i przeżywać każdy grzeszek i ciężko jest z tego stanu wyjść.
- Dokładnie pięć posiłków dziennie w jednym z dwóch układów śniadanie, przekąska, obiad, przekąska kolacja lub śniadanie, 2xprzekąska, obiad, kolacja. To, jak rozłożone są posiłki powinno być teoretycznie stałe, ale u mnie zależy od rozkładu dnia. W praktyce, ważne jest, żeby jeść je co 2-3 godziny, ale nie później niż o 21. (Wiem, że to jest już późno, ale ja wcześniej niż o 24 nie ląduje w łóżku)
- Każdy z typów posiłku ma swoją kaloryczność: powinno być ok 200-300 kcal na śniadanie, 100-200 na przekąskę, 200-300 kcal na kolację i 400-500 kcal na obiad.
- Każdy z posiłków powinien zawierać białko! Najlepiej jeśli dwa razy dziennie jemy białko zwierzęce (mięso drobiowe/wołowe, nabiał, jaja) a trzy razy dziennie białko roślinne (rośliny strączkowe, SOJA, bób, soczewica, tofu itd.). Ten układ jest najkorzystniejszy dla wątroby. Oczywiście mi to nie wychodzi i jem jajka i nabiał jak głupia, chociaż kotlety sojowe i zupa z soczewicy to para moich dobrych przyjaciół.
- Należy pić dużo wody. Ja piję ponad 3 litry dziennie, czyli wypijam dwie butelki. Ale tutaj uwaga! Koniecznie również trzeba jest bardzo dużo warzyw lub zaopatrzyć się w suplementy witaminowe. Poza tym muszę przyznać, że tam gdzie król chodzi piechotą, ja w ostatnich czasach biegam. Bardzo często.
- Do każdego posiłku musi być jakaś porcja warzyw, najlepiej w porcji większej niż nasze białko. Czasami można zastąpić warzywa owocami, jednak tylko do godziny 15- później fermentują w brzusiu, poza tym mają dość dużo węglowodanów.
- Całkowita rezygnacja z produktów typowo węglowodanowych. Żadnego chlebusia, czarnego, czy białego, żadnego ryżu, ziemniaków, mąki, makaronów i innych wspaniałych, pysznych rzeczy. Chociaż na początku bardzo mi ich brakowało, muszę zapewnić, że przyzwyczaiłam się już po tygodniu!
- I najważniejsze Królewski Posiłek dla potrzymania morale. Raz w tygodniu jem co chcę, gdzie chcę i ile chcę. Zatrzymania odchudzania nie zaobserwowałam, a od razu chce się bardziej żyć.
Myślę, że teraz już widać, że skomponowanie sobie codziennego menu nie jest takie proste. A jeszcze żeby się nie znudziło, nie przejadło i człowiek nie pogrążył się w rozpaczy nad swoim marnym losem- to dopiero jest wyzwanie! Zwłaszcza, jeśli żyje się w biegu i nie ma się czasu na medytowanie nad posiłkami. Dlatego będę zamieszczać przepisy nie tylko na obiady, ale też na przekąski, które mi osobiście sprawiają najwięcej trudności, bo muszą być niewielkie i "pakowne". Najczęściej jem je na mieście, uczelni lub w pracy.
Jeżeli o czymś zapomniałam, lub pojawią się pytania, będę edytować ten post.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz