niedziela, 11 sierpnia 2013

O co chodzi z tą dietą?

Myślę, że nie umknęło niczyjej wytężonej uwagi, że część z wrzucanych tutaj przepisów jest typowo dla biednych ludzi na diecie. Dlaczego takie dania, a nie pyszne i węglowodanowe? Otóż dlatego, że niestety mam już dość duże doświadczeniu w odgrywaniu smutnej roli biednej osoby na diecie.

No ale, tym razem nie jest tak źle. Porównując wszystkie moje pomysły na to jak zrzucić zbędne kilogramy (a tych było naprawdę niestety wiele) muszę przyznać, że obecna kombinacja wydaje się najlepsza. W 8 tygodni schudłam 8 kg przy naprawdę dobrym samopoczuciu (i paru przerwach pt. "jadę na wakacje, więc mam w .... diete i będę JEŚĆ JEŚĆ JEŚĆ), dlatego myślę, że warto napisać o niej trochę więcej.



Jest kilka zasad, którymi staram się kierować:
  1. Ok 1200-1300kcal dziennie. Mniej nie wolno (i tutaj słowa Pani Dietetyk), bo podobno wyniszcza organizm. Ja się nie kłócę, bo chudnę i czuję się dobrze. Tylko tutaj ważne- nie wpadać w paranoje! Dużo prościej jest kontrolować wartość energetyczną poszczególnych posiłków "mniej więcej" niż siedzieć z kalkulatorem i planować cały dzień. Poza tym, mając doświadczenia po Dukanie, wiem, że dość łatwo można wpaść w przesadę i przeżywać każdy grzeszek i ciężko jest z tego stanu wyjść.
  2. Dokładnie pięć posiłków dziennie w jednym z dwóch układów śniadanie, przekąska, obiad, przekąska kolacja lub śniadanie, 2xprzekąska, obiad, kolacja. To, jak rozłożone są posiłki powinno być teoretycznie stałe, ale u mnie zależy od rozkładu dnia. W praktyce, ważne jest, żeby jeść je co 2-3 godziny, ale nie później niż o 21. (Wiem, że to jest już późno, ale ja wcześniej niż o 24 nie ląduje w łóżku)
  3. Każdy z typów posiłku ma swoją kaloryczność: powinno być ok 200-300 kcal na śniadanie, 100-200 na przekąskę, 200-300 kcal na kolację i 400-500 kcal na obiad. 
  4. Każdy z posiłków powinien zawierać białko! Najlepiej jeśli dwa razy dziennie jemy białko zwierzęce (mięso drobiowe/wołowe, nabiał, jaja) a trzy razy dziennie białko roślinne (rośliny strączkowe, SOJA, bób, soczewica, tofu itd.). Ten układ jest najkorzystniejszy dla wątroby. Oczywiście mi to nie wychodzi i jem jajka i nabiał jak głupia, chociaż kotlety sojowe i zupa z soczewicy to para moich dobrych przyjaciół.
  5. Należy pić dużo wody.  Ja piję ponad 3 litry dziennie, czyli wypijam dwie butelki. Ale tutaj uwaga! Koniecznie również trzeba jest bardzo dużo warzyw lub zaopatrzyć się w suplementy witaminowe. Poza tym muszę przyznać, że tam gdzie król chodzi piechotą, ja w ostatnich czasach biegam. Bardzo często.
  6.  Do każdego posiłku musi być jakaś porcja warzyw, najlepiej w porcji większej niż nasze białko. Czasami można zastąpić warzywa owocami, jednak tylko do godziny 15- później fermentują w brzusiu, poza tym mają dość dużo węglowodanów.
  7.  Całkowita rezygnacja z produktów typowo węglowodanowych. Żadnego chlebusia, czarnego, czy białego, żadnego ryżu, ziemniaków, mąki, makaronów i innych wspaniałych, pysznych rzeczy. Chociaż na początku bardzo mi ich brakowało, muszę zapewnić, że przyzwyczaiłam się już po tygodniu!
  8. I najważniejsze Królewski Posiłek dla potrzymania morale. Raz w tygodniu jem co chcę, gdzie chcę i ile chcę. Zatrzymania odchudzania nie zaobserwowałam, a od razu chce się bardziej żyć.

Myślę, że teraz już widać,  że skomponowanie sobie codziennego menu nie jest takie proste. A jeszcze żeby się nie znudziło, nie przejadło i człowiek nie pogrążył się w rozpaczy nad swoim marnym losem- to dopiero jest wyzwanie! Zwłaszcza, jeśli żyje się w biegu i nie ma się czasu na medytowanie nad posiłkami. Dlatego będę zamieszczać przepisy nie tylko na obiady, ale też na przekąski, które mi osobiście sprawiają najwięcej trudności, bo muszą być niewielkie i "pakowne". Najczęściej jem je na mieście, uczelni lub w pracy.

Jeżeli o czymś zapomniałam, lub pojawią się pytania, będę edytować ten post.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz